
Pululu raz
W harmonogramie 32. kolejki PKO BP Ekstraklasy jest starcie Legii Warszawa z Lechem Poznań, ale to mecz Rakowa z Jagiellonią zapowiadał się na najciekawsze i najważniejsze spotkanie weekendu. Hit kolejki rozpoczął się od wzajemnych szachów i sporej liczby fauli, zaś pierwszą groźną akcję widzieliśmy w 8. minucie, kiedy to na uderzenie z dystansu zdecydował się Cezary Polak. Lewy defensor Jagi przymierzył naprawdę nieźle, ale piłka o kilkadziesiąt centymetrów minęła spojenie słupka z poprzeczką, dlatego do zmiany wyniku nie doszło. Niedługo potem w sytuacji strzeleckiej znalazł się Taras Romanczuk, lecz i on nie zdołał skierować futbolówki do siatki. Gospodarze odpowiedzieli w 11. minucie niecelną bombą z dystansu Jeana Carlosa.
W kolejnej fazie meczu lepiej piłką operowali białostoczanie, jednak to Raków stworzył pod bramką zagrożenie. Bliski szczęścia był Ivi Lopez, który z ostrego kąta, po nodze Skrzypczaka, trafił w słupek. Następnie Sławomir Abramowicz świetnie wybronił główkę Stratosa Svarnasa z kilku metrów, po czym golkiper mistrzów Polski w jednej z kolejnych akcji gospodarzy źle wypiąstkował dośrodkowaną futbolówkę, co skończyło się golem dla Rakowa. Piłka trafiła bowiem na głowę Lopeza, który dał swemu zespołowi prowadzenie 1:0. Trzeba dodać, że zasłużone prowadzenie, ponieważ częstochowianie mocno Jagę przycisnęli.
A co działo się w ostatnim kwadransie pierwszej połowy? Dobre uderzenie głową po centrze z rzutu rożnego oddał Dusan Stojinović, ale kapitalną interwencją popisał się Trelowski, a po drugiej stronie boiska fatalnie pomylił się Otieno. Następnie z kilkudziesięciu metrów bramkarza gospodarzy przelobować chciał Jesus Imaz, jednak Hiszpan wyraźnie przeszacował swe możliwości, zaś w doliczonym czasie po strzale Hansena piłkę ręką zagrał Fran Tudor, w efekcie czego sędzia Paweł Raczkowski podyktował na korzyść Dumy Podlasia rzut karny. Jedenastkę pewnie wykorzystał Afimico Pululu, dlatego obie drużyny zeszły na przerwę przy rezultacie 1:1.
Pululu dwa
Kolejna część meczu rozpoczęła się od bardzo groźnej akcji gospodarzy, aczkolwiek, nawet gdyby Raków zaraz po wyjściu z szatni zdobył bramkę, to gol nie zostałby uznany, ponieważ wychodzący sam na sam z Abramowiczem Brunes był na ofsajdzie. Trzeba jednak zaznaczyć, że częstochowianie dobrze weszli w drugą połowę, bo już w 52. minucie lider PKO BP Ekstraklasy stworzył sobie kolejną znakomitą okazję. Na szczęście Adriano Amorim zamiast strzelać, zdecydował się na podanie do Jonatana Brunesa, a tego świetnie uprzedził Norbert Wojtuszek, wybijając futbolówkę na rzut rożny.
Co działo się potem? Obok bramki z rzutu wolnego uderzył Ivi Lopez, a następnie przed polem karnym Kristoffera Hansena sfaulował Fran Tudor, za co zawodnik ten otrzymał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Mimo gry w osłabieniu Raków zdołał wyjść z niebezpieczną szarżą, która zakończyła się faulem Wojtuszka i rzutem karnym dla gospodarzy. Po wideoweryfikacji sędzia Raczkowski zmienił jednak swą decyzją i stwierdził, że do przewinienia doszło tuż przed szesnastką. Ekipa z Częstochowy miała więc tylko rzut wolny, a ten niczego konkretnego nie przyniósł, bo Lopez najpierw trafił w mur, a następnie w jednego ze swoich kolegów.
Wydawało się, że po czerwonej kartce dla Tudora kontrolę nad meczem przejmą mistrzowie Polski, ale tak się nie stało. To Raków znów mógł znaleźć się na prowadzeniu, lecz Jonatan Brunes w dobrej sytuacji posłał futbolówkę obok słupka, i to Raków wyglądał, jakby grał w przewadze jednego zawodnika. Dumie Podlasia dopisało jednak szczęście, ponieważ Ivi Lopez przy dośrodkowaniu Hansena musnął piłkę ręką, a ponieważ znajdował się on w szesnastce, białostoczanom przyznany został drugi rzut karny. Afimico Pululu z "wapna" ponownie uderzył bardzo pewnie i Jaga od 83. minuty prowadziła w Częstochowie 2:1.
W samej końcówce spotkania podłamani gospodarze nie mieli już pomysłu na sforsowanie defensywy gości, dlatego mimo faktu, że arbiter doliczył do regulaminowego czasu aż 8 minut, pod bramką białostoczan, nie licząc centrostrzału Otieno, było spokojnie.
Jagiellonia wygrała więc z Rakowem 2:1, a to oznacza, że jutro Lech Poznań będzie miał okazję wskoczyć na 1. miejsce w tabeli. Mistrzowie Polski zrobili natomiast ogromny krok w kierunku gry w europejskich pucharach. W tej chwili przewaga Jagi nad Pogonią liczy 6 punktów, aczkolwiek Portowcy mają jeszcze do rozegrania zaległy mecz z Motorem Lublin.
Raków Częstochowa - Jagiellonia Białystok 1:2 (1:1)
Bramki: Ivi Lopez 28 - Afimico Pululu 45k, 83k
Raków Częstochowa: Kacper Trelowski - Fran Tudor, Zoran Arsenić (90' Leonardo Rocha), Stratos Svarnas - Jean Carlos Silva (73' Peter Barath), Gustav Berggren, Władysław Koczerhin, Adriano Amorim, Ivi Lopez (87' Jesus Díaz), Erick Otieno - Jonatan Braut Brunes (72' Patryk Makuch)
Jagiellonia Białystok: Sławomir Abramowicz - Norbert Wojtuszek, Mateusz Skrzypczak, Dusan Stojinović, Cezary Polak - Miki Villar (79' Edi Semedo), Taras Romanczuk, Leon Flach (61' Jarosław Kubicki), Jesus Imaz, Oskar Pietuszewski (30' Kristoffer Hansen) - Afimico Pululu
Żółte kartki: Fran Tudor i Peter Barath (Raków Częstochowa) oraz Norbert Wojtuszek, Jesus Imaz i Afimico Pululu (Jagiellonia Białystok).
Czerwona kartka: Fran Tudor (w 56. minucie za drugą żółtą).
rafal.zuk@bialystokonline.pl